Jesień. Motyl

To początek był jesieni.
Siedzieliśmy zamyśleni.
Zapytałaś, co bym zmienił,
gdybym cofnął czas.

Czy naprawiałbym na siłę
błędy, które popełniłem,
poszedł prosto, gdzie skręciłem,
idąc jeszcze raz?

Nagle sfrunął Ci na głowę
piękny motyl, Paź Królowej.
Zanim odzyskałem mowę
znów się w niebo wzbił.

Potem uciekł między wrzosy.
Przeczesałaś dłonią włosy.
Nie, nie będę miał Cię dosyć,
choćbym sto lat żył.

Gdybym zacząć miał od zera,
to tak samo bym wybierał,
byle znów być tu i teraz,
śnić te same sny.

Wszystkie błędy popełnione
prowadziły mnie w tę stronę.
do tej ławki pod balkonem,
gdzie czekałaś Ty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.