Na podwórku pies zaszczekał.
Czujny kot nadstawił uszu.
Rozpoznałem go z daleka
po słomkowym kapeluszu.
Szedł przez naszą wieś powoli,
jakby trochę zawstydzony,
że znów sobie wpaść pozwolił
bez pytania w nasze strony.
Niósł na plecach kosz z wikliny.
Dzieciom, które napotykał
wręczał jabłka, ostrężyny
i nasiona słonecznika.
Zaprosiłem go na ganek
na herbatę z sokiem z malin.
Usiadł obok. Pachniał sianem.
Wziął herbaty łyk. Pochwalił.
Mówił mi, że czas na zmiany.
Na chłodniejsze, dłuższe noce.
Że już pora na kasztany.
Czas, by zebrać z drzew owoce.
Kot przytulił się do niego.
Wiatr z chodnika liście zmiatał.
Na fujarce z bzu czarnego
grał nam pięknie Koniec Lata.
Ciekawy wierszyk, chcialybysmy spotkać takiego znajomego, wyobrazilyśmy sobie że częstuje nas jabłkami.
Wiktoria lat 9 i Laura lat 7