Szczęście zawsze mnie omija,
wiatr bez przerwy w oczy wieje,
los wyraźnie mi nie sprzyja.
Nie wiem czemu tak się dzieje.
Tutaj w klasie zrzucę globus,
choć się tylko w berka bawię,
tam ucieknie mi autobus,
choć na czas przychodzę… prawie.
Gdzie nie siądę na klasówce,
zawsze mam trudniejszą grupą
i codziennie na stołówce
trafiam na niesmaczną zupę.
Nie, ja szczęścia nie mam wcale.
Zawsze przy technicznych pracach
młotkiem się uderzę w palec,
więc zawczasu wzrok odwracam.
Tylko ja ląduję w błocie,
gdy przez park biegnę na skróty.
Tylko ja mam taką ciocię,
co wciąż krzyczy: „Sznuruj buty!”.
Raz podałem liczby tacie,
gdy wypełniał totolotka.
Jak mi poszło w tym temacie?
Znów mnie wielki zawód spotkał!
Szóstkę trafił szczęściarz jakiś
a ja tylko marną czwórkę.
Oj nie dla mnie sukces taki –
ja bez przerwy mam pod górkę….
Czy już teraz profesorze,
pan uwierzyć będzie w stanie,
że mi dziś o wczesnej porze
pies domowe zjadł zadanie?